Adrian Gronek | Alaska. Swoje trzeba przejść

Dwa miesiące w podróży przez Alaskę. Cel: dotrzeć piechotą z Anchorage do Fairbanks. Samotnie. W praktyce: ekstremalna próba odporności fizycznej i psychicznej. W nieustannie padającym deszczu. We mgle.

Marsz przez gęstą jak żywopłot tajgę, przez strome zbocza i zdradliwie poszatkowane lodowce. W Dutch Hills, w Parku Narodowym Denali, bez szans na ratunek z zewnątrz. Chłodna kalkulacja, przypływy adrenaliny i potrzeba reagowania tu i teraz. W końcu zaś konieczność podjęcia najtrudniejszej decyzji w życiu. „Zaczynam kluczyć, podążam mieliznami, staram się znaleźć płytkie przejście. Niestety, woda jest głęboka, a nurt silny. Walczę. Ze sobą i z broniącym się organizmem. Nie mam wyjścia - muszę dać się porwać żywiołowi i pozwolić, by wyrzucił mnie w płytsze miejsce. Tracę czucie, czołgam się, brodzę i w końcu wskakuję do wody”.

Adrian Gronek | Alaska. Swoje trzeba przejść