Trzymam się morza
Ilość wyświetleń: 1488 - Dodano: środa, 03 lutego 2021 14:16
Nowa książka Macieja Krzeptowskiego „Trzymam się morza” po raz kolejny zaskakuje czytelników znających jego poprzednie publikacje. Oto bowiem otrzymujemy jego osobistą relację z ponad 60 lat żeglowania po morzach i oceanach, ale nie jest to sprawozdanie, a zestaw impresji kreślony delikatną ręką prawdziwego wilka morskiego.
Krzeptowski był świadkiem wielu żeglarskich wydarzeń, w wielu z nich sam uczestniczył, od kilkudziesięciu lat znajduje się w epicentrum żeglarskiego życia Szczecina. W książce jednak jest powściągliwy w eksponowaniu swojej osoby, nie lansuje się choć okazję miałby do tego znakomitą. Świetnie pisze, jego narracja jest spokojna, autor zręcznie przeskakuje z tematu na temat, odkrywając czasem żeglarskie tajemnice skrywane od dziesięcioleci.
Czy wiedzieliście, że piasek spod Narviku wieziony w urnie na jachcie w 1957 roku nie dotarł do celu i trzeba było go zastąpić innym? Czy wielu z nas pamiętało o losach galionu „Marii”? Takich ciekawostek w książce jest znacznie więcej, a Maciej spokojnie sypie jak z rękawa kolejnymi. Trochę mimochodem wspomina o pracy na „rybakach”, o życiu z dala od rodziny, pisaniu listów i monotonii codziennego życia na trałowcu. Pokazuje jak żeglował na „Marii”, ale opisuje także poznanych w portach ludzi, często z innych kultur, z którymi nader szybko łapie nić porozumienia, z wieloma z nich utrzymując kontakt przez dziesięciolecia. Wraca do lat 50. ubiegłego wieku i restrykcji związanych z uprawianiem żeglarstwa na wodach wewnętrznych patrząc dziś na nie z lekkim przymrużeniem oka.
Książka zawiera wiele anegdot, osobistych wspomnień, co czyni tę opowieść nieco intymną, ale autor nie przekracza granicy przymilania się do czytelnika. Doskonale potrafi balansować pomiędzy wspomnieniem a impresją, między patosem i dystansem do ludzi, zdarzeń i dawno minionych sytuacji. Dużym walorem publikacji jest szata graficzna. Dziesiątki zdjęć, zupełnie wcześniej nieznanych, wkomponowanych w tekst, czynią relację barwną i uzupełniają ją w wielu miejscach o elementy, które słowami trudno było przekazać.
„Trzymam się morza” to książka do spokojnego czytania, do smakowania opowieści człowieka, o którego w żeglarstwie ociera się już trzecie pokolenie adeptów tego sportu. Autor dzieli się wspomnieniami, ale czyni to w sposób lekki, spokojny, bez szukania sensacji. Czytając tę książkę poznajemy bliżej autora, człowieka pogodnego, obdarzonego zmysłem obserwacji, zdystansowanego od pogoni za laurami i zaszczytami. Świetna lektura na jesienne wieczory.
[Marek Słodownik]
tekst pochodzi z magazynu "Wiatr"
Maciej Krzeptowski, „Trzymam się morza”, str. 342, wyd. Rotary Club Szczecin, Szczecin 2020
Wpływy ze sprzedaży książki stanowią donację na zakup sprzętu medycznego dla hospicjum w Szczecinie.