Moje przygody z jaskiniami

Ilość wyświetleń: 36891 - Dodano: sobota, 04 lutego 2012 18:53

Moje przygody z jaskiniami

Wystąpienie prof. Kazimierza Kowalskiego przygotowane specjalnie na ceremonię wręczenia mu Super Kolosa w marcu 2005 r.

    

Wielu z nas marzyło w dzieciństwie o tym, żeby stanąć w miejscach, na których nie stanęła stopa ludzka. Takie miejsca bardzo trudno dziś znaleźć, zwłaszcza w Polsce, ale niewątpliwie takimi miejscami mogą być jaskinie.

     

Gdy miałem dziewięć lat rodzice zabrali mnie na wycieczkę do tatrzańskiej jaskini Magury. Sale ozdobione naciekami były dla mnie ogromnie tajemnicze. W świetle świecy zobaczyłem po raz pierwszy leżące pod stopami kości zwierząt (później okazało się, że był to niedźwiedź jaskiniowy) i wtedy postanowiłem, że muszę zostać speleologiem i poznać świat jaskiń.

     

W ostatnim roku wojny zacząłem tajne studia na Uniwersytecie Jagiellońskim, w zakresie zoologii. Spotkałem wówczas profesora Włodzimierza Antoniewicza z warszawskiego muzeum archeologicznego, który zaproponował mi sporządzenie inwentarza jaskiń Polski. Przez następne kilka lat spędziłem wiele dni na samotnych wędrówkach w Jurze Krakowsko-Wieluńskiej. Oczywiście nie było tam wtedy żadnych turystów. Jaskiń poszukiwałem głównie na wiosnę i w jesieni, kiedy krzewy i drzewa tracą liście i o wiele łatwiej jest przeglądać skałki wapienne w poszukiwaniu ich otworów. W czasie tych wędrówek miałem różne, nie zawsze zabawne przygody. Bardzo często nocowałem w jaskiniach, gdzie było cieplej i bezpieczniej, niż na zewnątrz. Kiedy spałem w jaskini w Sokolich Górach w nocy spadł śnieg. Rano, na śniadaniu w gospodzie funkcjonariusze urzędu bezpieczeństwa pytali mnie, czy nie widziałem kogoś podejrzanego, bo widziano ślady męskich stóp, ale tylko wychodzące z jaskini. Oczywiście zaprzeczyłem i zapewniłem, że jak tylko zauważę coś podejrzanego, to zaraz zawiadomię najbliższy komisariat milicji obywatelskiej. Kiedy indziej, w okolicach Maszyc, spotkałem mężczyznę, który na mój widok wyciągnął spod peleryny automat i mierząc we mnie krzyknął drżącym głosem „ręce do góry”, poczym zażądał jakiegoś dokumentu. Okazał się być ORMO-wcem. Zapytałem, czy mogę opuścić jedną rękę i pokazałem mu legitymację Państwowego Muzeum Archeologicznego. To najwyraźniej go uspokoiło. Zwierzył się później, że wziął mnie za amerykańskiego szpiega. W jaskini Mylnej w Tatrach znalazłem ciało mężczyzny. Zaraz zawiadomiłem o tym ludzi z pogotowia górskiego. Zidentyfikowano go jako zaginionego wcześniej księdza. Takich przygód było znacznie więcej.

       

W roku 1951 wyszedł drukiem pierwszy tom dotyczący jaskiń Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Łącznie zawierał plany i opisy 507 jaskiń. Przeszkodą w wydaniu tomu okazała się być cenzura. Uznano bowiem, że Jaskinia Ciemna jest doskonałym schronem na czas wojny i polecono mi usunąć z ksiązki jej opis i wszelkie wzmianki o niej. W tej sytuacji zmieniłem nazwę jaskini na używaną dawniej „Jaskinia Ojcowska” i jej opis opublikowałem w trzecim tomie „Jaskiń Polski”.

     

Drugi tom, który wyszedł drukiem w roku 1953 dotyczył jaskiń Tatr polskich. Tom ten zawierał plany i opisy 70 jaskiń. Jaskinie tatrzańskie są często pionowe i eksplorowanie ich wymaga sprzętu alpinistycznego i pomocy speleologów. To spowodowało, że z kilkunastoma kolegami ze studiów założyliśmy „Klub Grotołazów”. W czasie wypraw używaliśmy kombinezonów roboczych, które rozpadały się po kilku dniach akcji, lin sisalowych, albo nawet konopnych, lamp karbidowych, drabin sznurowych z drewnianymi szczeblami. Jeziorka przebywaliśmy w bród, co przy temperaturze wody około 40˚C, nie było szczególnie miłe.

     

Jak wiadomo w niektórych jaskiniach tatrzańskich napotyka się syfony, do których pokonania potrzeba specjalnego sprzętu. Kolega klubowy, fizyk Oleg Czyżewski, zaprojektował dla nas rodzaj prymitywnego skafandra nurkowego złożonego z wkładanego na głowę hełmu metalowego, rury prowadzącej do powierzchni i pompki rowerowej pompującej powietrze. W jednej z późniejszych wypraw do Jaskini Zimnej, nieżyjący już kolega Staszek Ogaza, dzięki akwalungowi, zresztą również przez nas zaprojektowanemu i wykonanemu przez zaprzyjaźnionego rzemieślnika, przebył syfon, ale nie mógł wrócić , bo akwalung przestał działać. Koledzy wezwali na pomoc płetwonurków z wybrzeża, ale zanim przybyli wypompowano część wody z syfonu i Staszek mógł wrócić.

     

{gallery}sylwetki/kkowalski{/gallery}

     

Klub Grotołazów odbył dziesiątki wypraw do jaskiń w kraju i zagranicą, a ich uczestnicy napisali szereg prac naukowych dotyczących geologii i biologii jaskiń. Trzeci tom inwentarza jaskiń Polski dotyczący pozostałych obszarów krasowych (Bieszczadów, Beskidów, Gór Świętokrzyskich) wyszedł drukiem w roku 1954.

     

W 1956 roku zostałem zaproszony do udziału w wyprawie do jaskini Gouffre Berger we Francji. Skład uczestników był międzynarodowy, poza mną było jeszcze czterech Polaków, poza tym Francuzi, Anglicy, Belgowie, Hiszpanie, Włosi, Libańczycy i Szwajcarzy. Grupy szturmowe spędziły pod ziemią siedem dni. Wraz z kilku kolegami Francuzami zeszliśmy na samo dno jaskini, a była to głębokość 1120 m, czyli ówczesny rekord głębokości na świecie.

      

W następnych latach brałem również udział w wyprawach do jaskiń Libanu, Kuby, Meksyku, Chin i Japonii. Wyjazdy wykorzystywałem również do zebrania okazów zoologicznych i paleontologicznych. Posłużyły one do opublikowania licznych prac naukowych dotyczących zoologii i paleontologii drobnych ssaków nie tylko Polski, ale innych krajów, w których nie było akurat specjalistów.

     

Najbardziej związanymi z jaskiniami ssakami są nietoperze. Poświęciłem im wiele czasu badając ich rozmieszczenie, rytmikę dobową, przeloty, pożywienie. Innym tematem moich badań naukowych były zrzutki sów. Sowy, które żywią się głównie drobnymi ssakami, niestrawione ich resztki wymiotują w postaci zbitych grudek sierści, kości i zębów. Zrzutki znajdujemy pod schronieniami sów, które mieszczą się często nad otworami jaskiń.

     

Na podstawie zrzutek współczesnych możemy się dowiedzieć jakie zwierzęta żyją w okolicy jaskini, przy której polowała sowa. Natomiast zrzutki z dawnych epok geologicznych pozwalają wnioskować nie tylko o składzie fauny, która żyła w okolicy jaskini, ale również o wieku geologicznym osadu, w którym znaleziono zrzutki, wieku występującej w nich fauny, oraz o klimacie i środowisku, które wówczas panowały na danym terenie.

     

W 1969 roku na zaproszenie grotołazów z Meksyku zorganizowaliśmy wyprawę do jaskiń tego kraju. Mieliśmy eksplorować najgłębszą jaskinię meksykańską. Niestety w drodze do jaskini zginął w wypadku samochodowym jeden z meksykańskich kolegów. Weszliśmy wprawdzie do jaskini, która miała również pionowy charakter ale wypadek zepsuł nastroje i zdezorganizował nieco wyprawę.

W późniejszych latach praca naukowa i organizacyjna związana z kierownictwem Instytutu Systematyki i Ewolucji Zwierząt PAN w Krakowie, którego byłem dyrektorem ponad 20 lat uniemożliwiły mi intensywną działalność jaskiniową. Wprawdzie bywałem jeszcze później w różnych jaskiniach na świecie, ale całkiem sporadycznie.

     

Zwiedziłem na przykład kilka jaskiń w Algierii, gdzie przebywałem przez 5 lat z rodziną, jako wykładowca na uniwersytecie w Oranie.

    

Najciekawsze w tym kraju były jednak nie jaskinie, a schroniska podskalne na południu Algierii, na płaskowyżu Tassili n’Ajjer, na granicy z Libią. Nasz wyjazd w te strony odbył się w lutym 1981 roku. Polskim Fiatem 125 dotarliśmy do oazy Ouargla, położonej na przedpolu Wielkiego Ergu Wschodniego, a następnie małym samolotem dolecieliśmy do stolicy Tassili, Djanet. Ten ogromny płaskowyż położony na wysokości 1200 – 1500 m n.p.m. i opadający ku południowi na wysokość 500 – 700 m n.p.m. jest zamieszkały przez saharyjskich koczowników, Tuaregów. Prowadzeni przez tuareskiego przewodnika przez blisko tydzień wędrowaliśmy pieszo, pokonując odległość 100 km. Większość tego terenu jest parkiem narodowym. Zachwycaliśmy się przepiękną rzeźbę terenu, imitującą miasta skalne, ale przede wszystkich bogatymi malowidłami naskalnymi pochodzącymi z okresu neolitu (najstarsze malowano 6000 lat przed Chrystusem).

     

Dziś już niestety nie chodzę do jaskiń, ale cieszę się, że wciąż mam tylu następców, którzy odkrywają nowe jaskinie i pobijają rekordy ich długości, czy głębokości. Czytam o tym zawsze z wielkim zainteresowaniem.

     

[Kazimierz Kowalski]