KRYSTYNA PALMOWSKA | LAUREATKA SUPER KOLOSA
Ilość wyświetleń: 5458 - Dodano: środa, 12 lutego 2025 21:25
Tegoroczna Nagroda Super Kolosa trafi w ręce Krystyny Palmowskiej: pierwszej kobiety na świecie, która stanęła na głównym wierzchołku Broad Peaku. Nagroda ta jest wyrazem uznania nie tylko dla historycznego wyczynu Laureatki, ale także dla jej wspaniałego górskiego życiorysu. Ceremonia wręczenia statuetki odbędzie się w Gdyni podczas 27. Ogólnopolskich Spotkań Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów.
Krystyna Palmowska nie pamięta chwili, w której pokonała pierwsze metry skalnej ściany. Pamięta jednak dobrze rodzinne wycieczki w Tatry w czasach nastoletnich. Wśród wspomnień z wczesnych tatrzańskich wędrówek jedno jest jaskrawe: zaskakujący widok jej taty – niemającego nic wspólnego ze wspinaczką – zjeżdżającego z pobliskiej turni na linie. „Okazało się, że po prostu namówił jakichś taterników, żeby pokazali mu technikę zjazdu w kluczu. Sytuacja zupełnie niesamowita”[1]– wspomina z uśmiechem Laureatka. Z turystycznych szlaków zeszła po raz pierwszy w czasie ferii studenckich, na obozie taternickim, na którym znalazła się zresztą przypadkiem, na zaproszenie znajomej. „Na obozie nie bardzo wiedziałam, co ze sobą robić, bo wszyscy szli z linami się wspinać, w związku z tym zaczęłam sobie chodzić po ścieżkach nieznakowanych. I w ten sposób wlazłam na jakiś szczyt, na którym nie powinnam się znaleźć”. „Wlazła” samowolnie nawet nie raz, aż wreszcie za karę wyrzucono ją z obozu. Bakcyl został jednak połknięty. Jednym z momentów decydujących o związaniu się z górami była też lektura książki „Polacy na szczytach świata” Justyna Wojsznisa, traktująca o przedwojennych wyprawach w dalekie góry: Andy, Kaukaz, góry Afryki i Arktyki, wreszcie w Himalaje. Tekst składał się z osobistych, pamiętnikowych relacji. Czytając go, Palmowska pomyślała: „Jacy fajni i ciekawi ludzie, warto ich poznać”.
Kilka lat później ona sama należała już do grona „fajnych ludzi”, uprawiających wyczynową wspinaczkę w miejscach leżących poza horyzontem przeciętnych obywateli PRL-u. Wkrótce weszła do rodzimej, a krótko potem do światowej awangardy kobiecego alpinizmu i himalaizmu lat 70 i 80. Stała się również jedną z ważnych postaci zdobywających należne kobietom miejsce i szacunek w męskim świecie wspinaczy. Czysto kobiecy charakter jej wielu przejść, także pionierskich, ma dla Laureatki dodatkową wartość. O swoich dokonaniach mówi często w tym właśnie kontekście – i na ogół używa liczby mnogiej.
Historia górskiej działalności Krystyny Palmowskiej to po prawdzie opowieść na dwa głosy. Nie sposób bowiem przybliżyć sylwetki Laureatki w oderwaniu od jej wspinaczkowej partnerki, Anny Czerwińskiej (Super Kolos 2018). Od pierwszych samodzielnych chwil na drogach wspinaczkowych, Palmowska i Czerwińska stworzyły nierozerwalny zespół. Tandem, który po latach Piotr Pustelnik miał nazwać „polskim duetem eksportowym” tamtych czasów. Obie alpinistki niekiedy wiązały się liną z innymi partnerami. Tym niemniej, od pierwszego spotkania w 1969 roku w siedzibie Klubu Wysokogórskiego Warszawa do powrotu z ekspedycji na Kanczendzongę w roku 1990, ich górska historia to opowieść niemal symetryczna. Siostrzana. Stąd prawdziwą ironią losu jest fakt, że tytuł „pierwszej kobiety na Broad Peaku”, przypadł Krystynie Palmowskiej jednoimiennie.
Droga Laureatki ku najwyższym górom świata wiodła klasycznie przez szczyty Tatr i Alp. Zanim jednak Palmowska (w stałym duecie) zrealizowała letnie przejście diretissimy Małego Młynarza, wywołując poruszenie w środowisku taternickim, musiała przerobić wspinaczkowe abecadło. Zdobywanie technicznych umiejętności zaczęła od kursu taternickiego. Po latach Anna Czerwińska postrzegała swoją główną partnerkę jako „nieoszlifowany diament”[2]. Osobę, która „miała cechy, których na pewno nie wykształciła sobie na kursie dla początkujących” i która „miała przede wszystkim ogromną wolę walki”. A także naturalny dryg, gdyż „była takim free climberem. Po prostu szła do góry”.
Na tatrzańskie drogi wspinaczkowe Palmowska ruszała bez wcześniejszego przygotowania sportowego. „Uczyłyśmy się gór stopniowo, przeważnie na własnych błędach, których, zwłaszcza na początku, popełniałyśmy mnóstwo, pakując się z ufnością w każde trudności” – wspomina Czerwińska, która dodaje: „Już po pierwszym sezonie, latem 1970, zdałyśmy sobie sprawę, że stać nas na wiele”. Krystyna Palmowska mówi bardziej powściągliwie: „Nie wiem, czy miałyśmy taki potencjał. Była to na pewno fajna przygoda”. Swoje umiejętności doskonaliła na bunkrach w podwarszawskim Janówku, gdzie ćwiczyła rozmaite techniki wspinaczki skalnej, później zaś również techniki hakowe. W kolejnych latach w Tatrach działała sprawnie i coraz bardziej ambitnie, pobierając również regularnie lekcje pokory, odświeżające jej respekt wobec gór. W 1972 roku wraz z Czerwińską przymierzyła się do dróg o skali trudności V+, by w następnym sezonie przejść diretissimę Kazalnicy i słynne hakówki na wschodniej ścianie Mnicha. Wtedy też pierwszy raz o Palmowskiej i jej górskiej partnerce w „Taterniku”, najważniejszym wówczas piśmie o tematyce górskiej redagowanym przez legendarnego Józefa Nykę, pojawiła się wzmianka o „pierwszym po wielu latach naprawdę samodzielnym zespole kobiecym”. Środowisko taterników zaczęło się im bacznie przyglądać – i już nigdy nie przestało.

Kariera zgranego, upartego tandemu nabierała tempa. Wykazanie się było ważne nie tyle dla zaspokojenia własnych ambicji, ile dla szansy wydelegowania przez Klub Wysokogórski na wspinaczkę w Alpach. Planowanie „ścieżki kariery” było domeną Czerwińskiej. „Kryśki to nie interesowało. Była ponad to. Weszła na Zadni Gierlach i czuła się szczęśliwa”. Rywalizacja w środowisku? „Była pewnie, musiała być, z tym że rzeczywiście Anka miała bardziej strategiczne podejście do sprawy, pod kątem wyboru określonych dróg, które mogły być zauważone. Chyba mniej zwracałam na to uwagę. (...) Były pewne cele oczywiste dla nas obu: klasyki takie jak północna ściana Matterhornu czy północna Eigeru, o których czytałyśmy w ówczesnych bestsellerach literatury górskiej, takich jak „Niepotrzebne zwycięstwa” Lionela Terraya czy „Nasze góry” Waltera Bonattiego” – mówi Palmowska.
Na samodzielne „łojenie” ścian i letnie obozy Laureatka jeździła wytrwale, spędzając nieraz szmat czasu w powolnych, zatłoczonych pociągach. Robiła, co mogła, żeby znaleźć na to czas. „Przede wszystkim specjalnie zmieniłam pracę na instytut naukowo-badawczy, bo tam miałam sześć tygodni urlopu.. Na dłuższe wyprawy Laureatka brała dodatkowy urlop bezpłatny, ponieważ szczodre sześć tygodni wolnego nadal nie wystarczało. Po pierwszych sukcesach górskich starano się zresztą iść jej w tej kwestii na rękę. „Warunek jednak był taki, żebym zrobiła doktorat. To poszło mi jakoś nadspodziewanie gładko. W którymś momencie docent przeczytał jakieś moje wypociny i stwierdził, że to prawie gotowa praca doktorska” – wspomina z wesołym dystansem. Rozprawa nosiła rokokowy tytuł „Wielowariantowe modele matematyczne rozpływu ruchu teleksowego” i zapewniła młodej pani elektronik stopień doktora inżyniera.
Regularne treningi na bunkrach w Janówku były podyktowane również odległością Warszawy od gór i oszczędnością czasu. W tamtym okresie nawet prozaiczne aspekty wspinaczki wymagały sprytu i determinacji. Wyzwaniem bywało zdobycie zwykłej czekolady do prowiantu, a na wieść o dostawie szprotek do sklepu w podgórskiej miejscowości, pędziło się do niej z obozu na wyścigi. Bieda PRL-u zmuszała też do niebywałej oszczędności w trakcie późniejszych wyjazdów zagranicznych. Czerwińska wspomina, że już jako uznane alpinistki, musiały czyhać na nadpsute owoce, zostawiane na koniec dnia na targowisku we francuskim kurorcie Chamonix. A także to, jak w wymuskanym schronisku w Szwajcarii pichciły ukradkiem w pokoju na śmierdzącym palniku turystycznym.
Po kolejnych wspólnych sezonach Palmowskiej i Czerwińskiej wzmianki o ich przejściach pojawiały się w „Taterniku” niemal rutynowo. Strategia i konsekwentna realizacja bardzo ambitnych dróg przyniosły efekty: Krystyna i Anna doczekały się pierwszego wyjazdu w Alpy. W tamtym czasie wsparcie organizacji – najpierw Klubu Wysokogórskiego, potem Polskiego Związku Alpinizmu – było kluczowe ze względów finansowych i administracyjnych. Wszak paszport i dewizy były dobrem skrajnie deficytowym. Swój debiut w Alpach Palmowska zawdzięcza w głównej mierze Wandzie Rutkiewicz, z którą spotkała się pierwszy raz w Janówku. Sławna już wtedy alpinistka przyjechała zresztą sama na bunkry, żeby poznać młode, obiecujące wspinaczki. Wkrótce potem Rutkiewicz dzięki swoim koneksjom w kraju i Europie Zachodniej umożliwiła tandemowi wyjazd do szkoły przewodnickiej w Szwajcarii.
Na alpejskich ścianach Palmowska pobrała pierwszą lekcję gór typu lodowcowego. Metodami prób i błędów (gubienie drogi powrotnej, obsunięcia w terenie, gdzie nie powinny się znaleźć) zdobywała pierwsze doświadczenia na lodowcach. Uczyła się radzenia sobie ze lodowymi szczelinami. Nabywała wiedzy o lawinach. „Kryśka była genialna jako wspinacz, ale mało techniczna” – recenzowała w książkowych wspomnieniach Anna Czerwińska, dodając w innym miejscu: „Ogólna koncepcja <przejścia – przyp.> wychodziła ode mnie, ale jeśli chodziło o zrobienie czegoś specjalnego, jakiegoś genialnego ruchu, to wtedy to należało do Kryśki”. W 1976 roku alpinistki zrobiły wschodnią ścianę Mont Blanc, po czym przeniosły się w Dolomity. Kolejne dwa sezony w Alpach przyniosły ogromne sukcesy, na czele z „północną Matterhornu”. Latem 1977 roku duet Palmowskiej dokonał pierwszego przejścia czysto kobiecego tej wielkiej ściany. Zimą 1978 roku obie alpinistki miały połączyć siły z Wandą Rutkiewicz i Ireną Kęsą, żeby zrealizować pierwsze kobiece przejście tej drogi zimą. W tamtym czasie Palmowska z Czerwińską były już niezwykle zgranym ogniwem. Północną Matterhornu alpinistki postanowiły przejść w zespole złożonym z dwóch par. Partnerka Wandy Rutkiewicz, Irena Kęsa doznała podczas wspinaczki poważnych odmrożeń i działania zespołu zakończyła akcja ratunkowa. Krystyna Palmowska jako jedyna weszła wtedy na wierzchołek góry. Cel wyprawy został jednak osiągnięty. Przeprowadzona w bardzo trudnych warunkach akcja ratunkowa, przysporzyła alpinistkom dodatkowego rozgłosu. Oba czysto kobiece przejścia północną ścianą Matterhornu były sukcesem na skalę międzynarodową. W Polsce zaś „siostry alpinistki” stały się stały się „górskimi gwiazdami”.
Swój chrzest bojowy w górach najwyższych Krystyna Palmowska przeżyła w 1975 roku, w organizowanej przez Wandę Rutkiewicz wyprawie w Karakorum. Nadrzędnym celem ekspedycji, realizowanej pod szyldem Ladies Himalaya Expedition ’75, miało być zdobycie przez niezależny zespół kobiecy najwyższej w owym czasie dziewiczej góry na Ziemi, Gaszerbrumu III (7952 m) – który ostatecznie zdobył zespół mieszany.
Dla Palmowskiej wyprawa w Karakorum była spełnieniem marzeń i aspiracji, a także pierwszym doświadczeniem majestatu wielkich szczytów oraz realiów działania w dużym zespole. Samo zaproszenie na wyprawę przez Wandę Rutkiewicz również po latach Laureatka widzi jako wyraz zaufania i życzliwości. Zgodnie z wykształceniem, Laureatka odpowiadała za łączność radiową i niezbędny sprzęt telekomunikacyjny, m.in. za „Klimki” – radiotelefony produkowane w Polsce metodą chałupniczą, które świetnie spisywały się w górach wysokich. W rozbudowanym zespole była darzona szacunkiem za dotychczasowe osiągnięcia tatrzańskie. Jednocześnie jako osoba niemająca żadnego doświadczenia ekspedycyjnego, znajdowała się w drugim szeregu i chwilami czuła się nieco zagubiona. Rozbudowana logistyka, dziesiątki tragarzy, mozół karawany i – rzeczywistość wielkiej wyprawy odbiegała diametralnie od tego, co znała i lubiła. Wyczuwalna presja i pojawiające się raz po raz spięcia między uczestnikami dawały się we znaki. Palmowska poznała na własnej skórze twarde realia gór najwyższych: wysiłek spotęgowany rzadkim powietrzem czy też momenty ekstremalnych warunków pogodowych. Śmierć na Gaszerbrumie II francuskiego wspinacza, pozostawionego przez kolegów z zespołu, uświadomiła jej brutalność ośmiotysięczników i dramatyczna konsekwencje decyzji, które czasem były podejmowane. Wyprawa ku Gaszerbrumowi III. oznaczała też pierwsze kontakty debiutującej himalaistki z niebezpieczeństwami lodospadu: niestabilnymi serakami i zdradliwymi szczelinami. Kontakty, jak się okazało, bardzo bezpośrednie. Palmowskiej zdarzyło się zawisnąć nad lodową czeluścią i tylko dzięki refleksowi partnerki nie straciła wtedy życia. Ze szczeliny została wyciągnięta „bezstratnie” (Czerwińska tymczasem w podobnych okolicznościach doznała poważnej kontuzji i została wykluczona z dalszej akcji).
Jako nowicjuszka w Karakorum, Krystyna Palmowska nie była brana pod uwagę przy planowaniu ataku szczytowego na Gaszerbrum III (który potem dla Wandy Rutkiewicz, Krzysztofa Zdzitowieckiego oraz małżeństwa Onyszkiewiczów okazał się zwycięski). Miała jednak szansę na inne wspaniałe dokonanie. Wraz z Haliną Krüger-Syrokomską i Anną Okopińską postanowiły bowiem wykorzystać okazję i z obozu III zaatakować ośmiotysięczny szczyt Gaszerbruma II, początkowo niebrany pod uwagę ze względu na warunki pozwolenia wydanego przez pakistańskie Ministerstwo Turystyki . Wyruszyli we czworo, w towarzystwie pakistańskiego oficera łącznikowego, Ahmeda Saeeda, który wyraził zgodę na wejście zespołu kobiecego na Gaszerbrum II pod warunkiem, że sam weźmie udział w ataku szczytowym. W trakcie podejścia oficer dostał jednak choroby wysokościowej i wymagał pilnego sprowadzenia do bazy. Padło właśnie na Palmowską, która straciła tym samym szansę na swój pierwszy ośmiotysięcznik. „Wszystkie pozostałe dziewczyny miały już przynajmniej siedem tysięcy na swoim koncie. Uznałam, że jestem debiutantką, a Halina i Anka są zespołem. No i mają dużo większe atuty, żeby wejść na szczyt. Zwyczajnie poświęciłam się, nawet do tego stopnia, że dałam Ance swoje raki” – wspomina dzisiaj Laureatka. W tekście sprzed lat przyznaje jednak wprost, że świadomość własnej porażki była wtedy przytłaczająca. Tamtego dnia, 12 sierpnia 1975 roku, pozostałe dwie himalaistki, jako pierwszy zespół czysto kobiecy, zdobyły niezamierzony wcześniej szczyt Gasherbruma II (ten właśnie wyczyn uhonoruje tegoroczna Nagroda Specjalna Kolosów).
Bogatsza o cenne doświadczenia, ale i zniechęcona prozą wielkoformatowej ekspedycji, Palmowska postanowiła skoncentrować działalność w Alpach. Wtedy też, wraz z Anną Czerwińską, zrobiły wspomniane dwukrotne przejście północną ścianą Matterhornu, a także cały szereg innych poważnych dróg alpejskich, takich jak Major na Mont Blanc, pn. filar Les Droites czy Deska szwajcarska na Les Courtes.
W 1979 Palmowska wróciła w Karakorum w wyprawie na szczyt Rakaposhi (7788 m), możliwej zresztą dzięki oficerowi Saeedowi, który załatwił Polakom konieczne, trudne do zdobycia pozwolenie. Celem wyprawy było poprowadzenie nowej drogi na górze, która została zdobyta w przeszłości tylko raz. Chociaż była członkinią mieszanego zespołu, przeprowadziła w „superduecie” niezależny atak szczytowy. Wierzchołek Rakaposhi osiągnęły we dwie, bez ubezpieczenia męskiego, jako pierwsze kobiety w historii eksploracji tego szczytu.
W 1982 r. wraz z m.in. Anną Czerwińską, Anną Okopińską i Haliną Krüger-Syrokomską i, Krystyna Palmowska podjęła próbę wejścia na K2 w ramach zorganizowanej przez Wandą Rutkiewicz kobiecej wyprawy na ten szczyt. Nie udało się, ponieważ przez kłopoty w kraju (w Polsce trwał stan wojenny) dotarły na miejsce zdecydowanie za późno. Mimo dużego poświęcenia, huraganowe wiatry zmusiły zespół do zakończenia działań. Tragicznym akcentem wyprawy stała się śmierć Haliny Krüger-Syrokomskiej 30 lipca 1982 w obozie II na tzw. Żebrze Abruzzi. Pomimo dramatu, uczestniczki wyprawy myślały już o kolejnym sezonie w Karakorum. Przed odwrotem, w bazie pod K2, Polki postanowiły obrać następnego lata cel bardziej przystępny dla małego zespołu. Wybór padł na Broad Peak. Dla dodatkowej motywacji, himalaistki schowały depozyt jedzenia na przyszły rok na skałach Angelusa pod K2. Na cylindrycznych pojemnikach ekspedycyjnych nazwanych „bębnami” już wtedy pojawił się napis „Polish Broad Peak Expedition ‘83".
Zdobycie w pół roku pozwolenia na przeprowadzenie założonej ekspedycji było niemożliwe. Koniecznością stało się więc podłączenie do innej wyprawy, posiadającej wymagany dokument. Spośród kilku zapytanych ekip pozytywnie odpowiedział jedynie Stefan Wörner, kierownik zespołu szwajcarskiego, mający w planach zdobycie trzech ośmiotysięczników w Karakorum: dwóch Gaszerbrumów i Broad Peaku. Ceną za współudział było jednak pokrycie połowy kosztów pozwolenia – w realiach późnego PRL-u ogromnych. W negocjacjach ze Szwajcarami ustalono już na wstępie, że Polki będą działać jako niezależny zespół. Okazało się też, że z trudem zgromadzony budżet wystarczył jedynie na wyekspediowanie dwójki najbardziej zdeterminowanych himalaistek... Sytuacja uszyta na miarę dla „superduetu”!. Tym samym Krystyna Palmowska miała wreszcie przed sobą realną szansę na swój pierwszy ośmiotysięcznik, zaś wcześniejsze niepowodzenia tylko zaostrzały jej apetyt. Zapewne dlatego w wywiadzie dla Wirtualnej Polski Laureatka mówi wprost: „Bardzo napaliłyśmy się na tę górę”. Broad Peak we dwie miał być zarazem najambitniejszym i najtrudniejszym celem w ich dotychczasowej karierze.
Od chwili przylotu do Delhi sprawy organizacyjne dotyczące zespołu Polek, w tym organizacja karawany do bazy pod Broad Peak, należały wyłącznie do nich – Szwajcarzy wyruszyli tydzień wcześniej, udając się w kierunku Gaszerbrumów. Przypisany z urzędu pakistański oficer łącznikowy, Sultan, którego scedował im Stefan Wörner, nie był wcześniej na górskiej wyprawie. Po ośmiu dniach ich karawana dotarła przez lodowiec Baltoro do miejsca zwanego Concordią, a stamtąd w rejon moreny lodowca Godwin Austen. Tam himalaistki założyły 24 maja prowizoryczną bazę. Kiedy wreszcie zwolniły tragarzy, zostali w bazie we troje z Sultanem. Palmowska z Czerwińską wybrały się we dwie po zostawiony w poprzednim roku depozyt. Był nienaruszony i zapewnił więcej żywności, niż mogły obie unieść.
27 maja Palmowska z Czerwińską założyły obóz I (5800 m), w którym stanął ich czteroosobowy namiot zwany „pałacem”. Kolejny miesiąc górskich działań pochłonęło im zakładanie lub odbudowa niszczonych przez wichury i duże opady śniegu obozów (w sumie założyły trzy obozy) oraz regularne kursowanie między nimi a bazą. Wreszcie dwie próby ataków szczytowych. O skali wysiłków i zmagań Laureatka, która „nie lubi dużych słów”, mówi powściągliwie, dodając, że po latach pamięta się głównie te dobre momenty. „Na pewno dawały nam w kość ciężkie plecaki, zwłaszcza gdy trzeba było po raz pierwszy wynosić zaopatrzenie dla kolejnych obozów. Wyzwaniem był też długi odcinek z obozu III na przełęcz, gdzie musiałyśmy wyszukać drogę na ogromnym plateau, podciętym wiszącym lodowcem, a następnie przebić się przez strefę seraków” - wspomina. Drobiazgowa relacja Anny Czerwińskiej zawiera wiele sugestywnych szczegółów. I tak część wspinaczki do obozu II odbywała się przy huraganowym wietrze. Przy potężnych podmuchach stawiały namiot na platformie pozostawionej przez zespół niemiecki. Warunki atmosferyczne, a także minimalna ilość lin poręczowych potęgowały bezpośrednie ryzyko, zwłaszcza przy schodzeniu w śnieżycy, we mgle, pomimo lawin, mogących zepchnąć himalaistki w urwisko. Świeże opady śniegu zmuszały niejednokrotnie do mozolnego torowania drogi od nowa, na wysokości, która zwielokrotnia każdy wysiłek. Czerwińska wspomina także spanie w zalodzonych śpiworach. Według jej relacji, zdarzały się bezsenne noce, po których i tak dziarsko ruszały w górę. W toku zmagań zdarzały się też momenty dłuższej regeneracji. Trafiały się względnie ciepłe i pogodne dni...
15 czerwca „tandem eksportowy” Palmowskiej podjął pierwszą, nieudaną próbę ataku szczytowego, do 7600 m. Zadanie pokrzyżowało stosunkowo późne wyście z obozu III, nie najlepsza wciąż aklimatyzacja, a przede wszystkim głęboki śnieg. Po paru dniach zmagań i naprawiania szkód powróciły do bazy. Druga próba ataku szczytowego nastąpiła 24 czerwca, a więc równo miesiąc po założeniu bazy. Przez większość czasu Polki miały Broad Peak na wyłączność. Działający wcześniej zespół Niemców, mający w planach zdobycie północnego wierzchołka Broad Peaku, zwinął się na początku ich akcji, po śmierci kierownika. Sporadycznie spotykały natomiast Anglików, którzy mieli swoją bazę pod K2. W dniu ich drugiego ataku Anglicy wspięli się po śladach Polek, a nawet rozgościli się w ich namiocie w obozie III. Palmowska z partnerką ruszyły dalej ku szczytowi i to one torowały drogę Anglikom, którzy następnego dnia mieli zdobyć szczyt. Palmowska idąca przodem przeszła strefę seraków i doszła do miejsca, z którego było już widać prostą drogę na przełęcz. Niestety złe warunki znowu zmusiły ją do odwrotu. Na tym etapie Laureatka doznała odmrożenia stóp pierwszego stopnia i dlatego... „zbiegła” do bazy. Sprawna kuracja pod okiem Anny Czerwińskiej, z wykształcenia farmaceutki, szczęśliwie pomogła. Opuchlizna zniknęła. Zbliżał się moment kulminacyjny...
Poprzednie nieudane próby ataku szczytowego dały himalaistkom atut przy trzecim podejściu: bardzo dobrą aklimatyzację. W trakcie trzeciej próby Palmowska z partnerką szły w niezwykłym tempie, pokonując pierwszego dnia ponad 2000 metrów przewyższenia, do wysokości 7100 m, na której stał obóz III. „Przyszłyśmy do tego obozu trzeciego już podmęczone” – kwituje skromnie Laureatka. Wspomina również spotkanie z Anglikiem, wracającym ze szczytu, który, jak się okazało, zabrał sobie ich linę, przeznaczoną do ataku szczytowego. Sprzęt ostatecznie wrócił do właścicielek. W obozie himalaistki spotkały kolejnych Anglików, urzędujących w ich namiocie. Wtedy też dowiedziały się, że ich kolega, Pete Texton, zmarł w nocy z powodu obrzęku płuc. Nazajutrz, 30 czerwca, o godzinie 7:30 ruszyły w górę. Po drodze musiały minąć namiot, w którym spoczywał martwy Brytyjczyk, co Laureatka wspomina jako moment bardzo trudny. Popołudniem osiągnęły wspólnie przełęcz (7800 m). O godzinie 15:30 Palmowska stanęła na wierzchołku Broad Peaku. Samotnie. Anna Czerwińska uznała bowiem jeden z garbów grani, już za przedwierzchołkiem Broad Peaku, znanym jako Rocky Summit, za wierzchołek właściwy. To dlatego ich synchroniczna historia rozdziela się w tym kluczowym momencie. Idąca z przodu Krystyna Palmowska nie popełniła błędu. Z całą pewnością napędzało ją też wspomnienie zawrócenia spod Gaszerbruma II, a także pamięć o tym, co przytrafiło się pierwszym zdobywcom szczytu. Po dotarciu na przełęcz między głównym a środkowym wierzchołkiem Broad Peaku , na grani szczytowej, kluczowe znaczenie miał silny wiatr wiejący od strony Tybetu, potęgujący uczucie chłodu. „Na to nie pomagają ciuchy, zwłaszcza że wtedy jeszcze nie miałyśmy za dobrych. I po prostu stwierdziłam, że jeżeli chcę dojść na szczyt, to muszę iść własnym tempem, nie czekając na Ankę. No i właśnie tak się stało. Potem mi było bardzo przykro, że Ance się nie udało” – wspomina Palmowska i dodaje: „W pewnym momencie, na grani, przyszła mi do głowy myśl, że nic już nie może mi odebrać szczytu. Gdy szłam granią, to widziałam, że Anka idzie, ale w pewnym momencie straciłam ją z oczu. A gdy wracałam, mój niepokój narastał. Pamiętam moment ulgi, kiedy ją zobaczyłam schodzącą już z przełęczy z jednym ze Szwajcarów, bo akurat oni tego samego dnia mieli też atak szczytowy”. Tak więc pomimo ciągłego, solidarnego wysiłku całej dwójki, tytuł pierwszej zdobywczyni Broad Peaku przypadł Krystynie Palmowskiej jednoosobowo. Jednak sama Laureatka uważa ten sukces za osiągnięcie zespołowe. Drogę przeszły „we dwie, samodzielnie na ośmiotysięczniku, bez pomocy tragarzy wysokościowych i oczywiście bez korzystania z tlenu” – podsumowuje w rozmowie dla PAP-u. Tym samym po raz drugi w historii pierwsze kobiece wejście na ośmiotysięcznik przypadło Polkom.
Idąc za ciosem, w ramach tej samej wyprawy, Palmowska z Czerwińską podjęły próbę wejścia na sąsiednie K2. Śmiały plan nie udał się ze względu na niesprzyjające warunki pogodowe. Szczyt wymknie im się także w kolejnym sezonie, kiedy w ekipie Szwajcarów dotrą „jedynie” do obozu III na wysokości 7400 m. Wspólnie na wierzchołku ośmiotysięcznika staną natomiast w 1985 roku, w zwycięskiej, kobiecej wyprawie na Nanga Parbat (8125 m), w której uczestniczyły wraz z Wandą Rutkiewicz oraz Dobrosławą Wolf „Mrówką”. Pod względem zmęczenia to właśnie ta wyprawa najbardziej „dała Laureatce w kość”. „Atak szczytowy bardzo się przeciągnął, ponieważ nasz ostatni obóz został zupełnie zasypany przez ogromną lawinę . Szczęśliwie nikogo wtedy tam nie było – nie miałby szans. Nie udało się nam nic odzyskać i ostatecznie musiałyśmy wynieść wszystko jeszcze raz. Oprócz naszej dwójki na szczycie stanęła wtedy Wanda. Było to pierwsze wejście zespołu kobiecego, ja a byłam trzecią kobietą na Nandze (poprzednie wejścia z udziałem kobiety zostały dokonane przez pary małżeńskie)” – uzupełnia Palmowska.
Doświadczanie cudzej, nagłej śmierci w górach było dla Krystyny Palmowskiej zawsze dojmującym przeżyciem. Po drastycznym widoku trójki taterników, którzy zginęli na Żabim Mnichu, spakowała się i nie wspinała do końca sezonu. Mimo to żadna z tragedii nie wygnała jej z gór na długo. Nawet czarna seria na K2 latem 1986 roku, gdzie także była obecna wraz z Anną Czerwińską. Na wyprawie znalazła się w zespole z Januszem Majerem. Razem dotarli do wysokości ok. 8200 m na Magic Line. Były chwile triumfu. Rutkiewicz zdobyła pierwsze dla Polaków i pierwsze w historii kobiece wejście na K2. Zespół Božika, Piaseckiego i Wróża osiągnął wierzchołek K2, po raz pierwszy przechodząc w całości legendarną dzisiaj drogę „Magic Line”. Jerzy Kukuczka z Tadeuszem Piotrowskim wytyczyli nową, wspaniałą drogę na południowej ścianie K2. Niestety sukcesy błyskawicznie przykrywał cień tragedii. Nieskora do przesady Palmowska mówi wprost: „To, co tam przeżyliśmy, rzeczywiście było pogrążaniem się w jakimś horrorze”. Seria wypadków, zaczęła się od dwóch Amerykanów, którzy zginęli w lawinie. Potem kolejno partnerzy Wandy Rutkiewicz – małżeństwo Barrardów, których znałyśmy. Dalej Tadek Piotrowski, nasz partner z Rakaposhi. Potem jeszcze na naszej drodze solista Renato Casarotto, z którym się bardzo zaprzyjaźniliśmy. W końcu Wojtek Wróż z naszego zespołu (...) W tym momencie miałyśmy dość. Potem jak się okazało, najgorsze jeszcze miało nadejść. Siódemka, która utknęła na ośmiu tysiącach i nasza koleżanka w tej grupie <Dobrosława „Mrówka” Wolf – przyp.>. Po prostu koszmar. Gdy wyruszałam, byłam pełna zapału, ale pod koniec nic z tego nie zostało”.
W 1988 roku Palmowska uczestniczyła w kierowanej przez Annę Czerwińską wyprawie na Makalu. W tandemie osiągnęły wtedy obóz IV na wysokości ok. 7600 m. W 1990 roku w wyprawie na północną ścianę Kanczendzongi (8598 m) doszła do ok. 7400 m. Na obu wyprawach z przyczyn finansowych himalaistki łączyły siły z męskimi uczestnikami. Na Kanczendzongę zaprosiły ekipę Basków. O ich współpracy Palmowska mówi bardzo lakonicznie: „zupełnie się nie układała”. Do tego stopnia, że „miały po prostu dość”. Kanczendzonga stała się więc ostatnią wspólną wspinaczką wiernych towarzyszek na długie lata – a także końcem wielkiego rozdziału w życiu Laureatki.
Palmowska wracała w późniejszym czasie w Alpy i rodzime góry, nie stroniąc od ambitnych dróg, jednak do wspinaczki w górach wysokich już nie powróciła. Przyczyniła się do tego w dużej mierze transformacja gospodarczo-ustrojowa. „Wkroczył twardym krokiem kapitalizmNa PZA nie można było wtedy liczyć; każdy próbował własnych źródeł. Trzeba było mieć twardą walutę, a ja nie miałam wtedy żadnych perspektyw na to” – wyjaśnia. Część wybitnych himalaistów zaczęło w tamtym czasie zakładać własne biznesy albo zarabiać jako komercyjni przewodnicy. Krystyna Palmowska nie poszła tą drogą, świadomie rezygnując tym samym z możliwości zdobywania kolejnych himalajskich szczytów Gdy urodziła syna, jako matka, mająca przed oczami śmierć innych matek: Haliny Krüger-Syrokomskiej i Dobrosławy Wolf, inaczej już ważyła ryzyko.
Od lat 90. poświęciła się także pracy publikacyjnej. Przełożyła z języka angielskiego m.in. książki „Zen w sztuce zdobywania szczytów” Neville’a Shulmana, „Strefę zmierzchu” Alison Osius oraz światowy bestseller „Wszystko za Everest” Jona Krakauera. W 2020 roku ukazał się jej własny reportaż książkowy „Zaklętym w górski kamień”, nagrodzony Grand Prix w konkursie na Książkę Górską w Lądku Zdroju, który zyskał duże uznanie wśród czytelników, doceniających detektywistyczną pracę autorki i jej cenne analizy doświadczonej weteranki.
W 2019 roku „superduet” spotkał się w górach raz jeszcze, pierwszy raz po niemal trzydziestu latach. Palmowska i Czerwińska wspólnie wyruszyły zdobyć Kazbek (5054 m) drogą klasyczną od strony gruzińskiej. Krystynie udało się dotrzeć na szczyt.
Historyczne wejście na Broad Peak ma oczywiście szczególne miejsce w pamięci Laureatki. Skala wyzwania i stopień samodzielności niezależnego, dwuosobowego zespołu uczynił z tej wyprawy przygodę unikalną. Krystyna Palmowska zapewnia jednak, że stojąc samotnie na głównym wierzchołku, nie czuła, że zapisuje się w historii. Nie jest pewna też, czy w ogóle o tym wtedy myślała. "Poczułam wagę tego wejścia znacznie później, gdy Eberhard Jurgalski, współautor monografii o dokonaniach alpinistów w Himalajach i Karakorum, zadzwonił do mnie z przeprosinami... za błąd, który pojawił się w jego książce. Przypisano w niej bowiem pierwsze kobiece wejście na Broad Peak Brytyjce Julie Tullis, która była tam rok po mnie" – przyznała w wywiadzie dla PAP-u. Z perspektywy czasu twierdzi, że wejście na Broad Peak nie przyniosło jej odczuwalnej sławy – o którą zresztą nigdy nie zabiegała. Dzisiaj dodaje skromnie, że w tym wejściu „widzi jakąś wartość”. Deklarując przyjęcie Nagrody Super Kolosa napisała zaś, że przyjmuje ją „jako wyraz uznania dla osiągnięć polskich himalaistek z okresu złotej ery polskiego himalaizmu".
Mamy nadzieję, że ciężar największej kolosowej statuetki, która zostanie wręczona w trakcie tegorocznego finału, podkreśli również wagę stricte osobistych osiągnięć Laureatki.
Tekst: Tomasz Owsiany
Źródła:
„GórFanka. Moje ABC w skale i lodzie” (wyd. Annapurna, wyd. III., 2013)
„Broad Peak ’83. Tylko dwie” (wyd. Sport i Turystyka, 1989)
„Zdobycie Gasherbrumów” (wyd. Sport i Turystyka, 1979)
https://polskieradio24.pl/artykul/3199464
https://polskieradio24.pl/artykul/3113083
https://podroze.onet.pl/aktywnie/rok-1986-pod-k2-najtragiczniejszy-sezon-w-historii-himalaizmu/wfc3ljj
https://dzieje.pl/rozmaitosci-historyczne/40-lat-temu-krystyna-palmowska-jako-pierwsza-kobieta-weszla-na-broad-peak-w
https://wiadomosci.wp.pl/krystyna-palmowska-o-zdobyciu-broad-peak-napalilysmy-sie-na-te-gore-6037601635828353a
https://8a.pl/8academy/kobiety-w-gorach-wysokich-najbardziej-znane-polskie-himalaistki-i-alpinistki
oraz własne materiały autora

