Horn jeszcze raz
Ilość wyświetleń: 7553 - Dodano: czwartek, 23 lutego 2012 23:01
39 lat temu, 23 lutego 1973 r., Krzysztof Baranowski, żeglując na jachcie „Polonez” w rejsie dookoła świata, minął Przylądek Horn. Stał się w ten sposób pierwszym polskim samotnym żeglarzem, jakiemu udała się ta sztuka, a „Polonez” drugą polską jednostką, która tego dokonała. 36 lat wcześniej „Dar Pomorza” dowodzony przez Konstantego Maciejewicza także opłynął przylądek.
Baranowski żeglował na trasie wokół trzech przylądków: Dobrej Nadziei w RPA, Leeuwin w Australii oraz właśnie Hornu. To najtrudniejsza trasa w żeglarstwie. W ciągu 272 dni przepłynął 35 424 mil morskich na trasie Plymouth – Newport – Kapsztad – Port Hobart – Port Stanley – Plymouth. Kończąc swój rejs w Plymouth, Krzysztof Baranowski został pierwszym polskim żeglarzem, który samotnie opłynął świat tą trasą. Cztery lata wcześniej swój rejs zakończył wprawdzie Leonid Teliga, ale na jachcie „Opty” żeglował trasą pasatową.
Wiele lat później Baranowski opłynął samotnie świat jeszcze raz, na jachcie „Lady B” (dawny „Wojewoda Pomorski”). Tym razem wybrał trasę pasatową ze wschodu na zachód, z portem startowym i końcowym w portugalskiej Villamourze. Jest jedynym Polakiem, któremu ta sztuka się udała.
Wspomniany rok 1973 był w ogóle wyjątkowy jeśli chodzi o polskie przejścia Przylądka Horn. Zaledwie cztery dni po Baranowskim minął Horn jacht „Euros” dowodzony przez Aleksandra Kaszowskiego, a w niecały miesiąc później jacht „Konstanty Maciejewicz” dowodzony przez Tomasza Zydlera. Ten ostatni wyczyn ma tym większe znaczenie, że dokonano go pod wiatr i pod prąd, drogą ze wschodu na zachód.
Dwa polskie jachty zatonęły podczas próby przepłynięcia tą trasą; były nimi „Bona Terra” płynąca z samotnym żeglarzem także ze wschodu na zachód oraz „Nashachata”.
Polskie jachty i żaglowce na Przylądku Horn: |
1. „Dar Pomorza” | Konstanty Maciejewicz |
Ponadto podczas próby opłynięcia Hornu dwa polskie jachty zatonęły. Były nimi „Bona Terra”, płynąca z samotnym żeglarzem także ze wschodu na zachód, oraz „Nashachata”.
[Marek Słodownik]