Włóczęga mórz

Ilość wyświetleń: 50124 - Dodano: poniedziałek, 07 maja 2012 16:35

Włóczęga mórz

Geolog, który tworzył historię polskiego żeglarstwa. Brał udział w słynnym rejsie jachtem „Vagabond 2”, podczas którego pierwszy raz jacht żaglowy przemierzył całą trasę Przejścia Północno-Zachodniego z zachodu na wschód. „Ludojad”. Człowiek-legenda 

            

Ludomir Mączka był magistrem geologii, absolwentem Uniwersytetu Wrocławskiego (1951). Pracował jako geolog w Instytucie Geologii PAN i w Przedsiębiorstwie Geoprojekt oraz zagranicą w Mongolii i w Zambii.

         

Od 1949 r. związał się z żeglarstwem. Był członkiem Akademickiego Związku Morskiego, następnie Sekcji Żeglarskiej AZS Wrocław, a potem Jacht Klubu AZS Szczecin.

         

Przeszedł wszystkie szczeble kariery żeglarskiej. W 1957 r. uzyskał stopień jachtowego kapitana morskiego. W żegludze morskiej przepływał na jachtach blisko 170 tys. mil morskich. 8-krotnie przemierzył Atlantyk, 4-krotnie Pacyfik, 3-krotnie Ocean Indyjski, okrążył też (na raty) Australię.

         

Jednak nie tylko żeglarstwo stanowiło jego pasję: wiódł życie geologa-eksploratora. Zew przygody ciągnął go na niepenetrowane szlaki: w góry Mongolskiego Ałtaju (uczestniczył w pierwszych polskich wejściach na szczyty Ałtaju), w chilijskie Andy i do jaskiń Kafue Gorge w odległych terenach Zambii.

         

Rejsy i wyprawy, w których brał udział, weszły w sposób trwały do kronik polskiego żeglarstwa. Pięć z tych rejsów ma znaczenie historyczne:

         

1957 – jako członek załogi Ludomir Mączka brał udział w pierwszym polskim rejsie do Narwiku na s/y „Zew Morza”.

         

1959 – był zastępcą kapitana w pierwszym polskim rejsie do Islandii na s/y „Witeź II”. Czteroosobowa załoga płynęła na drewnianej jednostce bez silnika.

         

1966 – uczestniczył w wyprawie naukowej Polskiego Towarzystwa Geograficznego dookoła Ameryki Południowej na jachcie „Śmiały”.

         

1973-1984 - przez 11 lat prowadził rejs dookoła świata na własnym, drewnianym, jedenastometrowym keczu „Maria”. Przeżeglował ponad 70 tys. mil, w tym 1500-milowy etap samotnie. Wśród zmieniających się załóg przewinęło się pięćdziesiąt osób dwunastu różnych narodowości, w tym dwadzieścioro Polaków. Na pokładzie „Marii” m.in. trzykrotnie mustrował, na różnych odcinkach, Australijczyk David Walsh, członek załogi „Zjawy III” w czasie historycznego rejsu Władysława Wagnera w latach 1938/39, co stało się symboliczną klamrą spinającą dawne i nowe dzieje żeglarstwa polskiego.

         

Wyprawa Ludomira Mączki, obok rejsu Leonida Teligi, była jedną z pierwszych polskich wypraw „prywatnych” po drugiej wojnie światowej. Ten wielki rejs włóczęgi mórz był spełnieniem marzeń jego młodości.

         

1984-1988 – Ludomir Mączka brał udział w rejsie jachtu „Vagabond 2”, którego trasa wiodła z Francji do Kanady, potem przez Przejście Północno-Zachodnie dookoła Ameryki Północnej, a następnie do Grenlandii i z powrotem do Francji.

         

Podczas tego rejsu, zorganizowanego przez Janusza Kurbiela z Francji, po raz pierwszy w historii jacht żaglowy przemierzył całą trasę Przejścia Północno-Zachodniego z zachodu na wschód. Przez trzy sezony spędzone w Arktyce jacht prowadził Kurbiel, w ostatnim sezonie pozostawiając dokończenie wyprawy Wojciechowi Jacobsonowi i właśnie Mączce.

         

W rejsie tym Ludomir Mączka, który w 1966 r. przepłynął cieśninę Magellana w załodze jachtu „Śmiały”, zamknął, jako pierwszy Polak, żeglarską pętlę wokół obu Ameryk. Cieśninę Magellana sforsował zresztą potem ponownie w 2000 r., tym razem już na swojej „Marii”.

         

         

W sierpniu 1999 r., w 50-lecie swojej aktywności żeglarskiej, Ludomir Mączka rozpoczął kolejny rejs dookoła świata. W ramach czesko-polskiej wyprawy „Victoria 2000” popłynął „Marią” przez Atlantyk do Ameryki Południowej i dalej przez Cieśninę Magellana, porty chilijskie i wyspy Pacyfiku do Auckland w Nowej Zelandii. Tam, w grudniu 2000 r., opuścił jacht i udał się na leczenie do Kanady. Opiekę nad „Marią” przejął Maciej Krzeptowski, który kontynuował rejs pod nową nazwą -„Szczecińska wyprawa żeglarsko-naukowa”. Mączka został jej „pierwszym sponsorem”, gdyż powierzył uczestnikom wyprawy swój jacht.

         

W latach 2000-2002 Ludomir Mączka przeszedł w Kanadzie trzy operacje kręgosłupa, a następnie operację stawu biodrowego, ale i tak przy każdej poprawie zdrowia wracał do Polski. W 2003 r. osobiście odbierał cumy swojej „Marii”, powracającej z Maciejem Krzeptowskim z drugiego rejsu dookoła świata.

         

Mimo niedomagań fizycznych, marzył o dalszej żegludze na „Marii” - jeszcze raz do Cieśniny Magellana lub choćby na Alandy. - Gdyby to nie wypaliło - dodawał żartobliwie - to popłynę przynajmniej do Lubczyny na jeziorze Dąbskim.

         

30 stycznia 2006 r. odszedł na wieczny rejs.

         

* * *

         

Rejsy Ludomira Mączki i jego działalność żeglarska stały się kanwą trzech filmów telewizyjnych oraz tematem pięciu książek, były też wielokrotnie prezentowane na rozmaitych wystawach.

         

W 1984 r. za jedenastoletnie żeglowanie wokół świata przyznano Ludomirowi Mączce II nagrodę „Rejs Roku” w konkursie „Głosu Wybrzeża”. Tylko splot wyjątkowych okoliczności sprawił, że wielki rejs popularnego kapitana nie został wtedy uhonorowany najwyższą nagrodą.

         

Otrzymał ją za to, wspólnie z Januszem Kurbielem i Wojciechem Jacobsonem, w roku 1988. Żeglarze z „Vagabond 2” zostali wtedy laureatami I nagrody "Rejs Roku" i "Srebrnego Sekstantu" za rejs przez Przejście Północno-Zachodnie.

         

Z kolei za rejsy na „Marii” Ludomir Mączka został uhonorowany w 2002 r. prestiżową nagrodą podróżniczą – Super Kolosem 2001, a także medalem Bractwa Wybrzeża. W lutym 2004 r. otrzymał natomiast „Conrada 2003”, jak uzasadniono, „za życiową wędrówkę po morzach i oceanach z żeglarską wolnością, przyjaźnią i radością życia pod rękę”.

         

Kapitan „Marii” cieszył się też wielkim uznaniem wśród swoich krajan. W głosowaniu na „Szczecinianina roku 1966” zajął drugie miejsce, a w plebiscycie na „Szczecinianina Stulecia 1900-2000” uplasował się na wysokiej, 36. pozycji. Ponadto w 2005 r., z okazji 60-lecia sportu szczecińskiego, otrzymał honorowy medal od Prezydenta Miasta.

         

Ludomir Mączka był członkiem Bractwa Wybrzeża (Brat nr 6, „Monje del Mar” – „Mnich Morski”) oraz honorowym członkiem następujących klubów żeglarskich i turystycznych: Jacht Klubu AZS Szczecin, Polsko-Kanadyjskiego Yacht Klubu Toronto, Joseph Conrad Yacht Club z Chicago, Florida Polish Yacht Club z Miami, Klubu Tramp z Koszalina oraz Klubu Knaga z Nowogardu.

       

W roku 2003 na XX Zjeździe Akademickiego Związku Sportowego został mianowany „Honorowym Członkiem AZS”, natomiast rok później podczas Sejmiku Polskiego Związku Żeglarskiego przyznano mu tytuł „Honorowego Członka PZŻ” - najwyższe wyróżnienie żeglarskie w Polsce.

         

[opr. wj]

         

Przeczytaj także: fragment artykułu Antoniego J. Pisza o Ludomirze Mączce „Sposób na życie” (miesięcznik „Morze”, rocznik 1989):

         

Piszą o nim: pobił rekord długotrwałości rejsu, jako pierwszy Polak opłynął Australię (zresztą prawie dwa razy) i jeszcze coś tam, czego przed nim albo po nim nikt nie zrobił. Śmieszne są dla mnie te wszystkie rekordy okrążania globusa w tę i tamtą stronę, pod włos i z włosem. Nikt wszakże jakoś nie dostrzegł czegoś znacznie ważniejszego: otóż Ludek bije wszystkich na głowę w jednej, moim zdaniem najciekawszej dyscyplinie życia - w znajomości świata i ludzi. Bo kto z żyjących Polaków odwiedził wszystkie – z wyjątkiem Antarktydy – kontynenty świata, niektóre kilkakrotnie, i tak jak Ludek nigdzie się nie nudził? Kto jak on, przemierzał konno stepy Mongolii, pracował jako pomocnik spawacza w Australii i jako geolog w Zambii, wygrzewał się na Wielkiej Rafie Koralowej i marzł w na mule w Patagonii, przeżeglował cieśninę Magellana i pod Narwikiem rzucał biało-czerwony wieniec, nosił skrzynki z bananami w Auckland i grabił ścieżki jako pracownik zieleni miejskiej na Tasmanii, oberwał kokosem na Polinezji i pił wino w peruwiańskiej osadzie górniczej?

         

Już tylko to wystarczyłoby na jeden nieźle nafaszerowany egzotyką życiorys, ale na tym nie koniec: oglądał z małej awionetki wodospady w Wenezueli, wchodził na lodowce Andów z alpinistami, hałaśliwy steel-band nie dawał mu zasnąć na Karaibach, o mało co nie wyszrandował na holenderskich piaskach, robił zakupy w Durbanie, aż wreszcie dotarł pod żaglami do ujścia rzeki Mackenzie. Można tak ciągnąć godzinami: Panama, Seszele, Chile, Galapagos - resztę znajdziecie przy końcu atlasu pod nagłówkiem „Indeks”.