Pod prąd, czyli Kuryły wspinaczka Wisłą

Ilość wyświetleń: 8287 - Dodano: sobota, 03 listopada 2012 15:37

Pod prąd, czyli Kuryły wspinaczka Wisłą

Rodzinie obiecał, że skończy z bieganiem, i słowa dotrzymał. Ale sportowych butów nie zamienił na kapcie. Piotr Kuryło, laureat Kolosa 2011 za bieg dookoła świata, płynie kajakiem w górę Wisły. W niedzielę 4 listopada przybije pod Wawel. Zapraszamy w jego imieniu o godz. 14.

W rejs, którym chce zwrócić uwagę na trudną sytuację osób niepełnosprawnych, Kuryło wyruszył 7 października z Gdańska. Jak na razie pokonał nieco ponad 800 km z 1047 km, które mierzy najdłuższa rzeka w Polsce. Płynie sam, bez wsparcia z zewnątrz, transportując cały swój ekwipunek w kajaku. Śpi w namiocie przy brzegu lub korzystając z gościny życzliwych mu osób. I nie narzeka, bo całe życie kieruje się zasadą, że im trudniej, tym lepiej.

 

Wisłę postanowił spłynąć pod prąd, choć nie miał wcześniej kajakowego doświadczenia. Do wyczynu przygotowywał się przez kilka tygodni pod okiem trenera Andrzeja Siemiona oraz Marka Twardowskiego, trzykrotnego złotego medalisty mistrzostw świata w kajakarstwie i olimpijczyka z Aten i Pekinu. Biorąc pod uwagę, że pokonanie dystansu znad morza pod Wawel zabrało mu mniej niż miesiąc, wygląda na to, że przygotował się dobrze.

 

Piotr Kuryło ma 40 lat, mieszka we wsi Pruska Wielka pod Augustowem. Przez ostatnie 10 lat trenował bieganie, brał udział w licznych ultramaratonach i biegach ekstremalnych oraz samodzielnie pokonywał wielodniowe trasy (m.in. z Polski do Grecji i z Portugalii do Polski). W 2007 roku zajął drugie miejsce w Spartathlonie, rozgrywanym co roku 246-kilometrowym ultramaratonie, uznawanym za jeden z najbardziej wymagających biegów na świecie.

 

Zwieńczeniem maratońskich wyczynów Kuryły był trwający 365 dni „Bieg dla Pokoju” dookoła świata, który Polak rozpoczął w sierpniu 2010 roku. Wystartował w Augustowie, przebiegł przez Europę, z Lizbony samolotem dotarł do Nowego Jorku, następnie, niczym Forrest Gump, przemierzył wszerz Stany Zjednoczone od oceanu do oceanu, z San Francisco, znów samolotem, przemieścił się do Pekinu, dotarł do Władywostoku, by stamtąd, przez Syberię, Kazachstan i europejską część Rosji, wrócić do Augustowa. Po przebiegnięciu w ten sposób ok. 20 tys. km obiecał żonie i dzieciom, że przestanie biegać.

 

W marcu 2012 roku za swoje niezwykłe dokonanie Piotr Kuryło otrzymał Kolosa w kategorii „Wyczyn roku”. Kilka tygodni temu ukazała się natomiast jego książka, zatytułowana „Mój ostatni bieg”.

 

[pt]

 


 

FOTOREPORTAŻ

 

 

 

 

 

 

 

 

Fot. J. Janowski