"Niewątpliwy cud natury”: relacja z wyprawy Bystrza do Wielkiego Kanionu

Ilość wyświetleń: 6658 - Dodano: wtorek, 24 września 2013 23:13

"Niewątpliwy cud natury”: relacja z wyprawy Bystrza do Wielkiego Kanionu

Na tą chwilę czekaliśmy cierpliwie dziewiętnaście lat. Takich jak my, chętnych do pokonania osławionego Grand Canyonu, było wielu. Co prawda mogliśmy zrealizować nasze kolejne marzenie szybciej, wykupując spływ w komercyjnej firmie, i Colorado byłoby „zaliczone”, ale w Bystrzu wyprawy organizuje się samemu.


Koło amerykańskiej loterii okazało się dla nas szczęśliwe dwa lata temu. Najbardziej uparty w oczekiwaniu Sabała dostał informację, że, jeśli chcemy, możemy przyjeżdżać. Chcieliśmy. Po dwuletnich przygotowaniach, 7 sierpnia 2013 roku odbiliśmy od przystani Parku Narodowego Grand Canyon w Lee’s Ferry, kierując nasze pontony i kajaki w dół rzeki Colorado.
Przez osiemnaście dni pokonywaliśmy niewątpliwy cud natury. Trudny do wyobrażenia i opisania ogrom tego miejsca widać już z krawędzi kanionu. Jak okiem sięgnąć, rozciągają się niewiarygodne formacje skalne, formowane przez miliony lat przez wypiętrzenia, oceany, wodę i wiatr. Gdzieś daleko w dole wije się wąziutka wstęga rzeki, na której, w dużym przybliżeniu, można dostrzec czasami drobne zmarszczki. To jedne z ponad stu rapidów, które trzeba pokonać w drodze do mety spływu w Pearce Ferry.
To, co mogliśmy oglądać z poziomu kajaka, jest dane niewielu.  Z ponad pięciu milionów osób odwiedzających co roku Grand Canyon, na dno dociera tylko kilka tysięcy z których jedynie nieliczni decydują się na niezależną organizację spływu.



Nasz sprzęt i żywność niezbędne do przeżycia dwóch i pół tygodnia w kanionie transportowały cztery pontony. Po załadowaniu każdy z nich ważył prawie tonę. O ile w prowadzeniu kajaków mamy wystarczające umiejętności, żeby poradzić sobie nawet z najtrudniejszymi rapidami na rzece, w przypadku pontonów byliśmy prawie jak dzieci
Próbowaliśmy szkolić się na podobnej do Colorado rzece w Europie, ale – jak pokazało życie – w Europie takich rzek po prostu nie ma, a podobieństwa mylą. Wywrotka pontonu groziła utratą sprzętu i ewakuacją z rzeki. Na trasie nie ma bowiem praktycznej możliwości uzupełnienia ewentualnych braków. Żeby zmniejszyć ryzyko, zaprosiliśmy do naszej wyprawy dwóch Amerykanów z doświadczeniem w prowadzeniu takich olbrzymów. Pozostałe pontony mieliśmy prowadzić własnymi siłami.
W praktyce nasi doświadczeni boatmani wiele nam jednak nie pomogli. Owszem, na początku, kiedy rzeka jeszcze się rozpędzała, łaskawie stopniując trudności, pokazali naszym dowódcom raftów, jak się je prawidłowo prowadzi, ale potem, na  ogromnych bystrzach, musieliśmy sobie radzić już sami.



To, że udało nam się w bardzo dobrym stylu pokonać wszystkie, nawet te najtrudniejsze bystrza, zawdzięczamy wieloletniemu doświadczeniu zdobytemu na rzekach prawie całego świata. Oprócz samej sprawności w prowadzeniu pontonów o powodzeniu przedsięwzięcia decydowała właściwie wybrana droga przez kolejne uskoki, czyli właściwe odczytywanie zawczasu tego, co z przodu. Dla niedoświadczonego oka rzecz bardzo trudna. Widząc czyhające w dole ukryte odwoje, mogliśmy odpowiednio ustawiać i przeprowadzać siebie oraz sprzęt przez nawet największą kipiel.



Mimo tego, że grupa była liczna i bardzo zróżnicowana, z wieloma silnymi osobowościami, udało nam się uniknąć kłótni, konfliktów czy innych zatargów, lubiących przecież nawiedzać tego typu przedsięwzięcia. Doświadczenie wyniesione z wypraw do Australii, Afryki, w Himalaje oraz z setek mniejszych wyjazdów łagodziło potencjalne sytuacje konfliktowe.
Oprócz podziwiania chwilami obezwładniających widoków z rzeki, odbyliśmy też kilkadziesiąt fascynujących wycieczek do kanionów wpadających do Colorado. Sporą część z nich można oglądać  wyłącznie, płynąc rzeką. Dla osób przemierzających szlaki trekkingowe są one niedostępne, dlatego czuliśmy się wybrańcami mogącymi obcować z cudami natury.  Gigantyczna grota Rerwall Cavern, Kanion Havasu ze szmaragdową wodą, Blacktail, wąska szczelina z pionowymi warstwowymi ścianami, Deer Creek z głęboko wrzynającą się w dół rzeką zakończoną spektakularnym wodospadem - te i wiele innych miejsc zapadły nam głęboko w pamięć.





Cieszymy się, że udało nam się wytrwać tyle czasu. Warto było. Kolejne ważne przedsięwzięcie naszego klubu zostało zrealizowane. Dzięki temu całe AKTK Bystrze AGH może szczycić się tym, że zrealizowało pierwszą polską niekomercyjną wyprawę kajakowo-pontonową do Grand Canyonu, a my – cieszyć się ze szczęśliwego zakończenia tego przedsięwzięcia.

Tomasz Jakubiec – „Tomanek"